Kakao Venezuela Criollo/Trinitario – napój bogów
Wiecie, jaki jest mój największy życiowy dylemat? Co wybrać, kiedy życie stawia przede mną nieskończoną liczbę wyborów – kawę czy kakao? Bo jedno i drugie to moje małe codzienne rytuały. Ale kiedy pewnego jesiennego poranka wpadłam na ceremonię kakao prowadzoną przez znajomą (z tym całym „łączeniem się z duszą”), zrozumiałam, że tego dnia kawa może poczekać. Na środku stołu stała puszka – elegancka, metaliczna, tajemnicza. Kakao Venezuela Criollo/Trinitario. „Napój bogów”, jak go dumnie nazywała moja przyjaciółka. Nie mogłam się oprzeć. Przyznam, podeszłam do tematu z rezerwą. „Napój bogów”? Pff, już to słyszałam. Nie mogłam się jednak oprzeć. W końcu, czy ktoś przy zdrowych zmysłach odmówiłby bogom?
Zapach tropików w puszce – jak Kakao Venezuela Criollo/Trinitario przeniosło nas do innego świata
Kiedy moja przyjaciółka otworzyła puszkę z Kakao Venezuela Criollo/Trinitario, zamarłyśmy na moment, jakby to był jakiś rytuał. Metaliczne wieczko uniosło się z cichym „pstryk”, a w powietrze uniósł się aromat tak głęboki, że przez chwilę zapomniałyśmy, gdzie jesteśmy. Mieszkanie wypełnił zapach, który można by opisać jako spotkanie tropików z czekoladową harmonią – ciepły, aksamitny, z delikatną nutą egzotycznych owoców w tle.
„Czujesz to?” – zapytała z uśmiechem, kiedy zaczęła powoli odważać pastę. Kakao nie pachniało jak typowy proszek z supermarketu. To był zapach surowości, natury i obietnicy czegoś wyjątkowego. A potem zaczęła je przygotowywać – delikatnie podgrzane mleko kokosowe, kilka łyżek pasty, a na koniec szybki miks blenderem.
Kiedy pierwszy łyk wylądował w mojej filiżance, nie mogłam się powstrzymać od zanurzenia nosa w parującym napoju. Ten aromat był wszystkim naraz – czekoladową głębią, subtelną goryczką i czymś, co przypominało powiew ciepłego wiatru z dalekich krajów. Aż chciało się zamknąć oczy i po prostu cieszyć chwilą.
Kakao, które opowiada historię
Ziarna pochodzą z rejonu Rio Caribe w Wenezueli – miejsca, gdzie słońce i ziemia tworzą duet idealny do produkcji czekoladowych arcydzieł. Odmiana Criollo/Trinitario to crème de la crème wśród kakaowców. Wyjątkowo wymagająca w uprawie, ale smak? Tego się nie zapomina. Rzemieślnicza produkcja, brak chemicznej alkalizacji, brak odtłuszczania – to wszystko składa się na napój, który jest nie tylko pysznym dodatkiem do dnia, ale także doświadczeniem samym w sobie.
Ciekawostka
Odmiana Criollo była kiedyś zarezerwowana wyłącznie dla arystokracji. To prawdziwy szlachetny ród wśród kakao, który do dziś zachwyca subtelnością smaku.
Smak, który nie potrzebuje kompromisów
To było kakao, które nie błagało o dodatek cukru czy śmietanki – ono stało dumnie samo, w pełnej krasie. Pierwszy łyk zaskakuje, drugi zachwyca, a trzeci wciąga na dobre. Delikatna goryczka nie jest nachalna, lecz subtelna, jakby przypominała, że w prostocie tkwi siła. Smak otwiera się na podniebieniu jak dobra książka – najpierw jest mocny akord ciemnej czekolady, który płynnie przechodzi w owocową lekkość. To jak mango lub papaja, ale gdzieś w tle, jak cień egzotycznego drzewa, który pojawia się i znika, gdy tylko zmienisz kąt spojrzenia.
Kakao Venezuela Criollo/Trinitario to smak, który nie potrzebuje towarzystwa, choć odrobina kreatywności w przyprawach może być mile widziana. Można powiedzieć, że to napój z charakterem – nie narzuca się, ale zdecydowanie wie, jak skupić na sobie uwagę. To kakao jest jak znajomy, który przychodzi na spotkanie bez makijażu, w ulubionych dresach, a i tak wygląda świetnie. Niczego nie udaje. Jest naturalne, prawdziwe i pełnotłuste – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Smak, który nie udaje czekolady w proszku ani przesłodzonych mieszanek – jest sobą i nie boi się tego pokazać.
Moja rada
Jeśli chcesz dodać swojemu kakao charakteru, spróbuj dorzucić szczyptę cynamonu, odrobinę kardamonu albo kilka kropel ekstraktu waniliowego. Wypróbuj też wersję z chili, by poczuć, jak smaki tropików nabierają ognistej głębi. Ale uwaga – nie przesadź, bo łatwo zagłuszyć jego naturalne nuty, które same w sobie są małym dziełem sztuki.
Dlaczego warto sięgnąć po puszkę?
Po pierwsze – smak. Po drugie – historia, która stoi za każdym łykiem. Kakao Venezuela Criollo/Trinitario to produkt premium, który celebruje tradycję i jakość. A elegancka puszka sprawia, że jest idealne na prezent. Kto nie chciałby dostać „napoju bogów” w takiej formie?
Poza tym, mam wrażenie, że ten produkt przypomina nam o czymś ważnym – żeby w codziennym pędzie znaleźć chwilę na coś naprawdę wyjątkowego. Filiżanka tego kakao to moment dla siebie. Albo, jak mówi moja przyjaciółka, „chwila zen w płynie”.
Czy to produkt dla każdego?
To kakao nie jest dla każdego – i to w porządku. Jeśli wolisz słodkie, przesycone dodatkami napoje, może być za mało „łatwe”. Ale jeśli szukasz czegoś naturalnego, prawdziwego i bogatego w smak – to może być Twoje nowe ulubione. Ja przepadłam po pierwszym łyku.
Ciekawostka
Napój z ziaren kakao był niegdyś przygotowywany przez Azteków na bazie wody z dodatkiem chili. Może czas spróbować takiej wersji w domu?
Podsumowanie
Kakao Venezuela Criollo/Trinitario to więcej niż napój – to podróż do egzotycznych zakątków Ameryki Południowej. Intensywny smak, bogata tradycja i jakość, która bije na głowę większość dostępnych produktów na rynku. Czy warto wydać ponad 60 złotych zł na puszkę? Powiem tak: jeśli kawa ma moc budzenia, to to kakao ma moc przywracania równowagi. I tego właśnie nam czasem potrzeba. 😊